Zrealizowane wyprawy

O Damie w Kirgistanie cz. I

Kirgistan? Azja Centralna?

Wy się nie boicie? A gdzie to w ogóle jest?

Wyciągaliśmy mapę i pokazywaliśmy. Tłumaczyliśmy też, że na trasie przez Rosję i Kazachstan, którą mieliśmy pokonać busem z lawetą nic nam się nie stanie, nikt nas nie zabije, okradnie i nie zgwałci.

Podobnie czynili ci którzy z nami jechali. Ich rodziny i znajomi niejednokrotnie zadawali te same pytania i pukali się w czoło. Decyzja jednak zapadła. Jedziemy do Kirgistanu!

Czemu Kirgistan…?
Bo jest pięknie, bo są siedmiotysięczne góry i turkusowe jeziora… bo są kręte asfalty, szerokie szutry i ścieżki dla osłów…
Jest inna kultura, inni ludzie, inne zwyczaje i inne jedzenie… w końcu to AZJA!
I można kupić tani alkohol… 🙂

My 10 dni przed umówioną datą wystartowaliśmy by,  przez Litwę, Łotwę, Rosję i Kazachstan dotrzeć do stolicy Kirgistanu — Biszkeku.

Trasa minęła bezproblemowo, granice nie sprawiły większych kłopotów, jedynym problemem były dziurawe drogi i upały oscylujące w okolicach 35 stopni.

W Biszkeku jesteśmy tuż przez przylotem pierwszej uczestniczki — Megi. To od jej fanpejdża na facebooku wziął się tytuł naszej relacji.

O Damie w Kirgistanie. W całej ekipie Dam było 5. Sporo jak na zwykle zdominowane przez mężczyzn wyprawy. Trzy samodzielne motocyklistki i dwie obserwatorki otoczenia z miejsca pasażera.

Dla wszystkich to pierwszy kontakt z Azją.

A więc jesteśmy. Biszkek. Mamy dwa dni na aklimatyzację, relaks, lokalne żarcie i przygotowanie się do podróży. Z wszystkiego korzystamy aż za bardzo. Kiedy langman, manty i lokalne piwo nam się znudziło ruszamy w drogę.

Cel pierwszy — jezioro Issyk Kul. Piękne, wielkie jezioro nad którym dominują ośnieżone szczyty. Widoki zasłaniają jednak chmury, chba zbiera się na deszcz. Na szczęście większość tym razem zaopatrzyła się w przeciwdeszczówki.

Pierwszy nocleg rozbijamy nad samym brzegiem jeziora. Dzieciaki zaciekawione wyskakują z krzaków. Na ‘obozowisku’ pasą się kozy, owce i cielaki. Wytypowana z grupy ekipa wyrusza do sklepu po prowiant. Przywożą chleb, ryby w puszce, topiony serek, wódkę i piwo w pótoralitrowych, plastikowych butelkach. To będzie nasz standard do końca wyjazdu..

Kolejnego dnia ruszamy południową stroną Issyk Kul w stronę Karakul po drodze zatrzymując się w pięknym wąwozie zupełnie oderwanym od otaczającej nasz rzeczywistości. Rude popękane skały, drobny piasek. Niesamowity kontrast z ośnieżonymi górami, chłodną wodą jeziora i otaczającą nas zielenią. Opuszczamy wąwóz i jedziemy dalej po drodze testując kolejną wersję mant — lokalnych pierogów nadzianych, przy odrobinie szczęścia, baraniną. Bez odrobiny szczęścia niadzieniem może być wszystko, pies z budą, stary kapeć lub sama cebula. Manty w Kirgistanie to taka mała loteria.

Postanawiamy, a raczej pogoda postanawia za nas, że obóz rozbijemy w pobliżu małego słonego jeziora. Musieliśmy jeszcze pokonać około 20 kilometrów płynącego błota i już byliśmy na miejscu. Namiotów nie musieliśmy rozbijać, na miejscu były jurty. Zajęliśmy dwie z nich, zjedliśmy barana z ziemniakami i cebulą, poprawiliśmy wódką i zasnęliśmy snem sprawiedliwego.

Następnego dnia ruszamy w stronę kolejnego jeziora  — Song Kul. Najpierw jedziemy pięknymi krętymi asfaltami, które później zamieniły się w rudą  płynącą błotnistą drogę. Błoto było wszędzie, na motocyklach, kaskach, ubraniach i na zębach tych co się z błota szczerze cieszyli. Po drodze zatrzymujemy się w lokalnej smażalni ryb zbudowanej z kilkunastu baraków, gdzie funkcję bieżącej wody spełniały baniaki a rolę sanitariatów dziura w ziemi. Co raz bardziej czujemy, że jesteśmy w kraju  tak odległym od naszego.

Posileni ruszamy dalej, błoto zamienia się w asfalt, na szczęście po kilkunastu kilometrach opuszczamy go by polną drogą kierować się w stronę jeziora. Widoki zapierały dech w piersiach, wyrwane jakby z trylogii Tolkiena nie pozwalały się skupić na jeździe. Szutry, brody i serpentyny ciągnęły się się kilometrami. Motocykle jeszcze dawały radę ale już kilka kroków powodowało zadyszkę… Jesteśmy już niedaleko… Song Kul przed nami…

Bądź na bieżąco!

Dołącz do nas

Wszystkie informacje o przebiegu naszych aktualnych podróży, a także o tych już zrealizowanych publikujemy na naszych fanpage-ach w serwisach społecznościowych. Zapraszamy do obserwowania!

Jedź z nami!

Najbliższe podróże

Wyślij nam wiadomość

Masz pytania odnośnie naszych podróży motocyklowych lub transportu motocykli?
Wyślij nam wiadomość na adres email:

Porozmawiaj z nami

Piotr Kowalczyk
tel. +48 607 881 231

Barbara Grad-Kowalczyk
tel. +48 515 989 109

Dołącz do nas

Menu

Kontakt z nami

Masz pytania odnośnie naszych podróży motocyklowych lub transportu motocykli?
Wyślij nam wiadomość na adres email:

Piotr Kowalczyk
tel. +48 607 881 231

Barbara Grad-Kowalczyk
tel. +48 515 989 109

Dołącz do nas